piątek, 12 września 2014

Stój i cierp

Taka sytuacja: zatłoczony tramwaj i matka z dzieckiem, może 2-3 miesięcznym w chuście, z miną cierpiętnicy stojąca i trzymająca się poręczy.
Zagotowało się we mnie najpierw, bo jak to, dlaczego, a czemuż to nikt jej nie ustąpi?
I zagotowało się raz drugi, bo przecież nikt jej nie widzi, stoi tak, że dziecka nie można dostrzec, tęsknym wzrokiem spogląda na siedzenia, ale nie odważy się, nie podejdzie i nie poprosi nikogo o ustąpienie miejsca.
Przecież to nie tylko o jej wygodę chodzi, przecież w nosidełku ma maleńkie, bezbronne dziecko, które w razie upadku mamy mogłoby nie przeżyć. Czy to wstyd, czy "dobre wychowanie', czy chęć pokazania innym, że dam radę, czy nieświadomość konsekwencji, czy może głupota po prostu?
Zdecydowanie bardziej wolę matki roszczeniowe, które nie wstydzą się podejść, do kasy z pierwszeństwem, które proszą o miejsce w autobusie, które wiedzą co dobre dla nich i dzieci i które biorą pod uwagę fakt, że ktoś o nie nie zadba, bo po prostu ich nie zauważył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz