środa, 5 listopada 2014

Dziecko na warsztat, cz. 2

Z małym opóźnieniem przystąpiliśmy do kolejnego warsztatu w ramach Dziecka na warsztat. Zatrzymani pooperacyjnie w domu nie mogliśmy przystąpić do realizacji głównego zadania, więc czekaliśmy na lepsze czasy. Udało się. Zdrowi i w komplecie ruszyliśmy do dzieła.
Trochę przewrotności było w wyborze osoby, która miała zostać bohaterem tego warsztatu. Bo czy Polakiem się jest, czy się staje? Czy mogę wybrać osobę, która bezsprzecznie kojarzy mi się z Polską, ale która Polakiem nie była? Zaryzykowaliśmy i wybraliśmy Bernardo Belotto, zwanego Canalettem. Może dlatego, że też czujemy się emocjonalnie związani z innym krajem, może dlatego, że Warszawiakami jesteśmy też "tylko" z wyboru.

Zaczęliśmy od poznania Warszawy oczami malarza. Chłopcy zaopatrzeni w wydruki prac mistrza ruszyli na poszukiwanie przedstawionych na obrazach miejsc.
Z czasem główny temat poszukiwań nieco odsunął się na drugi plan i chłopcy zaczęli dopytywać, czy przypadkiem za czasów Stanisława Augusta nie sprzedawano na ulicach gofrów. Z takim zacięciem ich szukali, że nie zauważyli nawet, że znaleźli się u pierwszego celu - przy "słupie z panem" (kolumnie Zygmunta).

Pierwszy cel został osiągnięty więc i na wyszukiwany posiłek przyszła pora.


Posileni i obfotografowani ruszyliśmy na dalsze poszukiwania.



Doszliśmy do wniosku, że niewiele się ta nasza Warszawa przez ostatnie 250 lat zmieniła. Może jedynie środki transportu mamy nowocześniejsze, ale czy wygodniejsze? Stroje trochę mniej barwne, ludzi jakby trochę więcej, ale nawet pogoda ta sama.
Kolejny punkt programu to odnalezienie obrazów Canaletta w Muzeum Narodowym i na Zamku Królewskim. Wytrwali poszukiwacze zgodzili się tylko na jedno miejsce i wybraliśmy muzeum, żeby szukanie było trudniejsze, a tym samym ciekawsze. Wizyta w Zamku jeszcze przed nami, z pewnością odwiedzimy jeszcze tamtejszą Salę Canaletta.



Na ostatnim obrazie ktoś dostrzegł Pałac Kultury i doszliśmy do wniosku, że Canaletto nie tylko wielkim malarzem był ale i wizjonerem ;)
W domu jeszcze raz sięgnęliśmy po reprodukcje obrazów Canaletta. Raz, by posłużyły nam za puzzle, dwa by stały się inspiracją do namalowania akwarelami własnej wizji Warszawy. Trochę ponurej, trochę deszczowej, ale z pewnością warszawskiej.






Przed nami jeszcze wizyta w Zamku Królewskim. A z czasem może i dalej, bo idąc za ciosem, teraz wypadałoby poznać prawdziwą ojczyznę Belotta. Swoją drogą pierwszą zagraniczną podróż, jeszcze w brzuchu mamy, moi chłopcy odbyli do Wenecji :)
Pozostałe warsztaty biorące udział w projekcie Dziecko na Warsztat można zobaczyć tutaj: 






 

4 komentarze:

  1. Pięknie. Temat i sposób jak dla mnie rewelka. Chętnie byśmy z Wami pochodzili po Warszawie:) Ale mamy stresznie daleko.... pozdrawiamy zza oceanu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu pięknie! Może w przyszłym roku wybierzemy się na wycieczkę, ba musimy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny warsztat :) Uwielbiam warsztaty w terenie !

    OdpowiedzUsuń
  4. Super warsztat! A obrazy Canaletto każdy powinien znać :-)

    OdpowiedzUsuń